28 stycznia 2012

Sprzątanie po krakowsku i Kopenhasku

W Gazecie Krakowskiej pojawił się artykuł, który spowodował u mnie najpierw wybuch frustracji a potem już tylko falę śmiechu. O co idzie? O złe parkowanie. Tym razem jednak poza źle parkującymi (np. na torowisku) samochodami postanowiono zająć się także rowerzystami i motocyklistami zostawiającymi swoje jednoślady w niedozwolonych do tego miejscach. Kara dla takiego niesfornego rowerzysty to 100zł za odholowanie roweru oraz 15zł  za każdy kolejny dzień, w którym rower pozostaje na parkingu. Krakowie, żartujesz? Bo jeśli nie żartujesz to strzelasz sobie tym przepisem w oponę stopę...
Jak w komentarzu pod artykułem pisze Bartek: 
Po roku gmina Kraków będzie posiadała tysiące rowerów za których magazynowanie będzie musiała płacić. Ludzie nie będą odbierać rowerów ponieważ opłaty są wyższe niż ich wartość, miasto nie będzie mogło ich sprzedać, ponieważ będzie to wymagało decyzji sądu, no i koszty sądowe będą znacząco przekraczać wartość rowera(po odjęciu kosztów przechowywania). Nie wspominając o tym jak mam udowodnić że to mój rower!? Oraz braku odpowiednich miejsc parkingowych na rowery. Tak w tym państwie zmniejsza się zadłużenie, kolejny bubel prawny.
Od siebie dodałabym tylko tyle, że dzięki temu każdy z nas będzie mieć szansę na zakup roweru w promocyjnej cenie niewielu ponad 100zł. Jeśli tylko pominąć aspekt moralny zakupu takiego roweru to jupi!

A jak to się pozbywa zalegających rowerów w bardziej cywilizowanych (rowerowo) miejscach? Pisze o uprzątaniu rowerów, bo nie mogę uwierzyć w to, że Kraków chce we wspominany powyżej sposób karać osoby parkujące swoje pojazdy przypinając je do znaków i innych płotów. Moje niedowierzanie wynika z absolutnego w całym Krakowie niedostatku stojaków i parkingów rowerowych. Skoro nie mam gdzie zaparkować legalnie to najpewniej zrobię to nielegalnie a tym samym zmuszę miasto do "aresztowania" mojego roweru. Podobnych mnie z każdym miesiącem przybywa, co oznacza że główną aktywnością strażników miejskich (?) i firm holowniczych będzie odcinanie rowerów (ciekawe czy będą zwracać koszty za zniszczone blokady) i transportowanie ich na parkingi, gdzie rowery będą tkwić w nieskończoność. 

Zatem jak uprząta się niepotrzebne już nikomu rowery w innych miastach? W Kopenhadze, gdzie porzucanych są setki jeśli nie tysiące rowerów nastaje taki czas w roku, kiedy na kolejnych ulicach trwa zorganizowana akcja ich sprzątania. Określam ją mianem zorganizowanej w przeciwieństwie do tej niezorganizowanej i trwającej cały rok. Akcja niezorganizowana polega na ciągłym recyklingu opuszczonych rowerów - jeśli rower stoi gdzieś od dłuższego czasu i nie nosi śladów użytkowania to po jakimś czasie wymontowywane są z niego poszczególne części. Trwa to tak długo jak długo da się coś z roweru odzyskać, lub do czasu zorganizowanej akcji porządkowej. Akcja prowadzona przez miasto - akcja zorganizowana przebiega zwykle następująco: na danej ulicy każdy rower znakowany jest naklejką (u mnie był to kilkucentymetrowy pasek czerwonej taśmy izolacyjnej). Na drzwiach klatek i domów rozwieszane są w tym samym czasie ogłoszenia informujące o kolejnych etapach przebiegu całej akcji. Poza rozpiską etapów znajduje się tam także informacja o tym, że aby uchronić swój rower przed wywózką należy po prostu zerwać z niego naklejkę lub zabrać go z ulicy. Po upływie określonego czasu na ulicę przyjeżdża samochód i zbiera rowery z naklejkami. Posprzątane!

2 komentarze:

  1. Przyznam, że mnie najbardziej ciekawi właśnie kwestia odszkodowania za uszkodzone zapięcie. Dobry u-lock to w minimum 200zł, a usunięcie roweru zawsze oznaczać będzie bezpowrotne zniszczenie zapięcia - inaczej niż w przypadku aut, które można odholować praktycznie "bezinwazyjnie".
    Pozdawiam z Krakowa i życzę powodzenia w prowadzeniu bloga! :)
    Hubert

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę że w sezonie zimowym raczej nic w tej kwestii się nie będzie działo, zwłaszcza że akurat teraz o miejsce parkingowe dość łatwo. Zobaczymy na wiosnę. Mam też nadzieję, że urzędnicy pójdą po rozum do głowy i zrezygnują z tego absurdalnego pomysłu. Gdyby chodziło o mój rower to zapewne walczyłabym o kasę za zapięcie do upadłego :)

    Ciekawy rachunek wychodzi przy porównaniu całkowitego kosztu holowania roweru (100zł + zniszczone zapięcie = ok. 200-300zł) i holowania samochodu (400zł). Przy nałożeniu takich opłat rozumiem, że miasto musi mieć ogromny problem z rowerowym terroryzmem parkingowym.
    Ach te przepisy uchwalane przez ludzi, którzy rower widzieli na obrazku.

    OdpowiedzUsuń