20 maja 2012

Rodzinna Majówka Rowerowa

Jedną z nieznanych mi dotąd imprez rowerowych w moim regionie była Rodzinna Majówka Rowerowa. W tym roku do Karczyna jechano po raz ósmy. Inicjatywa słuszna chociaż absolutnie nie w moich klimatach religijno-światopoglądowych. Cytując za stroną Majówki: 
Oprócz walorów poznawczych i integracyjnych majówka jest formą uczczenia pamięci Jana Pawła II. Ojciec Święty urodził się 18.05.1920 roku, dlatego też impreza zawsze organizowana jest w trzecią sobotę tego miesiąca. Jest to także okazja do rodzinnego spędzenia wolnego czasu i podziwiania piękna ziemi świętokrzyskiej. Celem Rodzinnej Majówki Rowerowej 2012 będzie Kaczyn. Tam też odbędzie się piknik rodzinny, na którym przewidziany jest poczęstunek, konkursy i zabawy dla dzieci.
Na pomysł rowerowego przejazdu wpadł Ks. biskup Marian Florczyk, który nie tylko jest duchowym ojcem pomysłu, ale i sam aktywnie pedałuje wraz z Majówkowiczami. Rewelacja i byle tak dalej. I piszę to całkiem serio podpisując się oboma pedałami (tfu, gejami) pod taką właśnie inicjatywą.  

Jest nawet okolicznościowa fotka, którą zamieszcza (będące zresztą współorganizatorem) Echo Dnia:


Zaraz zaraz. Oni jadą 20km od godziny 10.00. Po co im te kamizelki?! Czy w maju mamy jakąś plagę zaćmień słońca, bo chyba nie chodzi o to że do zmroku nie zdążą? Nic tam. Ale coś mnie tknęło i postanowiłam przeczytać regulamin Majówki. A tam w punkcie V stoi jak byk:
przy składaniu (...) dokumentów będą wydawane kamizelki ochronne dla uczestników Majówki
Eee. Ale że ochronne przed czym? Kawałek plastiku nawet w jaskrawym kolorze nie uchroni nas przed niczym złym co może nas spotkać na ulicy w piękny słoneczny dzień. W piękny i deszczowy zresztą też nie. Jedyne co przychodzi mi do głowy to ochrona przed suchą odzieżą, ale nie przypuszczam żeby to autor lub autorka mieli na myśli. Za to nosząc odblaskowy kawałek plastiku podczas upału możemy nabawić się udaru słonecznego czy też innego przegrzania. Nie mam nic przeciwko ludziom decydującym się na jazdę w kamizelce - nawet w słoneczny dzień, ale rozdawanie ich jako podstawowego wyposażenia dla uczestników Majówki i nazywanie ich "ochronnymi" to lekkie przegięcie. No ale trudno, słowo się rzekło - niech jeżdżą w kamizelkach, kaskach i gumiakach jak taka ich wola. 

I wszystko byłoby pięknie, a ja zapomniałabym o kamizelkowym koszmarze na Majówce gdyby nie jeden mały drobiazg. Jadąc wczoraj na moją prywatną wycieczkę rowerową widziałam stada rowerowych ludków (w kamizelkach oczywiście) ewidentnie wracających z Karczyna. Stada te z kompletnie niezrozumiałych dla mnie przyczyn zamiast grzecznie i zgodnie z przepisami poruszać się po spokojnych w tej okolicy jezdniach jechały chodnikiem. W grupkach tych nie widziałam dzieci do lat dziesięciu, pogoda była jak już wspominałam piękna i słoneczna a na drodze było przestrzegane przez kierowców ograniczenie (jeśli się nie mylę) do 30km/h. Szczerze mówiąc było mi wstyd. Jaki sens ma promowanie jazdy na rowerze kiedy nie przestrzega się przepisów? I znów, po co te kamizelki? Piesi z tego co wiem nie są bowiem skorzy do spacerów z latarkami. Zwłaszcza wtedy kiedy słońce nie tylko świeci ale wręcz wali z nieba. Ogólnie rzecz ujmując rozważam napisanie listu do organizatorów z prośbą o to, aby w przyszłym roku wytłumaczyli uczestnikom i uczestniczkom zasady zgodnie z którymi należy się poruszać po drogach. Amen.

A tu relacja z tej (nawet moim marudnym zdaniem) bardzo ciekawej imprezy: klik

16 maja 2012

Jak pisze śię roweże?

Przede mną wyzwanie. Ktoś dotarł na mojego bloga po wyszukaniu tego:  "jak pisze śię roweże?" Spróbuję jednak odpowiedzieć na to nurtujące kogoś pytanie:
  • Nie tak.

15 maja 2012

Prawie jak buspas...


W ostatnim poście poruszyłam kwestię rowerów na kieleckich buspasach. Ponieważ w liście do Pana prezydenta nie rozwinęłam tematu postanowiłam to nadrobić. Na dobry początek zdjęcie buspasa biegnącego pod moimi oknami. Zwykłam byłam nazywać go "prawie jak buspas." lub "buspas multi-funkcjonalny". Po pierwsze, jest to prawdopodobnie jedyny buspas na świecie, na którym można legalnie parkować (K-EX ze zdjęcia akurat "tylko" jechał po pasie a parkował na klepisku, które kiedyś było chodnikiem). Po drugie, ze względu na destrukcję chodnika po buspasie drepczą przechodnie i wreszcie po trzecie po tym samym buspasie jeżdżą samochody i rowery. Oczywiście zarówno przechodnie jak i samochody i rowery poruszają się tam półlegalnie lub nielegalnie. Ogólnie jest szał. W tym całym cyrku środkowym pasem śmigają jeszcze rowerzyści, którzy jak można się domyślać hamują ruch zarówno na buspasie jak i na pasie środkowym. Podobny do kieleckiego problem mieli z rowerzystami na buspasach i w Warszawie. Na razie wszystko wskazuje na to, że w stolicy dostrzeżono to, co w wielu innych europejskich miastach - rower na buspasie to nie szatan. Jak to się stało? Ano Zielone Mazowsze się zawzięło. Wyprodukowało zdjęcia i filmy, zaprosiło do przejazdów zgodnie z przepisami tych, którzy za pomysł i realizację buspasów odpowiadają:
Dlatego rowerzyści zaprosili przedstawicieli instytucji odpowiedzialnych za projekty buspasów do osobistego udziału w testach bezpieczeństwa, aby przekonali się jakie konsekwencje niosą ich opinie i decyzje. Rękawicę podjęli Zarząd Dróg Miejskich i Inżynier Ruchu, którzy oddelegowali przedstawicieli na rowerach. Pozostali zaproszeni - Zarząd Transportu Miejskiego i Komenda Stołeczna Policji - nie mieli odwagi osobiście zmierzyć się z organizacją ruchu, którą popierają. 
Tu przykładowe zdjęcia z tej właśnie akcji:




Więcej zdjęć i szczegółowy opis całego przedsięwzięcia tu: klik i tu: klik

I wiecie co? Dało się: klik


No cóż, jak już wspominałam Warszawa nie przetarła pod tym względem szlaku w Europie. Przed nią wiele innych miast odkryło, że bezpieczniej wpuścić rowery na buspasy niż wciskać je pomiędzy samochody i autobusy. Znów przydaje się tu Zielone Mazowsze ze swoją listą miast, które poszły po rozum do głowy jeszcze przed Warszawą. Wymieniają oni i przedstawiają zdjęcia z miast takich jak: Budapeszt, Frankfurt nad MenemBielefeldLemgo Münster. Ja jednak najbardziej lubię przykład wprost z Paryża:


A wracając do Kielc...Ostatnio zaczęłam przeglądać wątek na forum Kieleckich Inwestycji dotyczący dróg rowerowych. I co się okazuje? Że nie tylko dla mnie pomysł rowerów na buspasach wydaje się rozsądny. Najlepiej i z zastosowaniem konkretnych, merytorycznych argumentów podsumowuje sprawę pismo do Miejskiego Zarządu Dróg w Kielcach złożone przez Stowarzyszenie Kieleckie Inwestycje, do którego link (wersja .doc) tu: klik. No ale przecież "nie da się".

PS. I proszę mi nie wmawiać, że mam jeździć innymi, bocznymi drogami. Mieszkam przy ulicy z buspasem i tą ulicą chce jeździć jako pełnoprawna uczestniczka ruchu drogowego. Chcę to robić bez konieczności narażania swojego życia lub ryzyka mandatu. No.