15 maja 2012

Prawie jak buspas...


W ostatnim poście poruszyłam kwestię rowerów na kieleckich buspasach. Ponieważ w liście do Pana prezydenta nie rozwinęłam tematu postanowiłam to nadrobić. Na dobry początek zdjęcie buspasa biegnącego pod moimi oknami. Zwykłam byłam nazywać go "prawie jak buspas." lub "buspas multi-funkcjonalny". Po pierwsze, jest to prawdopodobnie jedyny buspas na świecie, na którym można legalnie parkować (K-EX ze zdjęcia akurat "tylko" jechał po pasie a parkował na klepisku, które kiedyś było chodnikiem). Po drugie, ze względu na destrukcję chodnika po buspasie drepczą przechodnie i wreszcie po trzecie po tym samym buspasie jeżdżą samochody i rowery. Oczywiście zarówno przechodnie jak i samochody i rowery poruszają się tam półlegalnie lub nielegalnie. Ogólnie jest szał. W tym całym cyrku środkowym pasem śmigają jeszcze rowerzyści, którzy jak można się domyślać hamują ruch zarówno na buspasie jak i na pasie środkowym. Podobny do kieleckiego problem mieli z rowerzystami na buspasach i w Warszawie. Na razie wszystko wskazuje na to, że w stolicy dostrzeżono to, co w wielu innych europejskich miastach - rower na buspasie to nie szatan. Jak to się stało? Ano Zielone Mazowsze się zawzięło. Wyprodukowało zdjęcia i filmy, zaprosiło do przejazdów zgodnie z przepisami tych, którzy za pomysł i realizację buspasów odpowiadają:
Dlatego rowerzyści zaprosili przedstawicieli instytucji odpowiedzialnych za projekty buspasów do osobistego udziału w testach bezpieczeństwa, aby przekonali się jakie konsekwencje niosą ich opinie i decyzje. Rękawicę podjęli Zarząd Dróg Miejskich i Inżynier Ruchu, którzy oddelegowali przedstawicieli na rowerach. Pozostali zaproszeni - Zarząd Transportu Miejskiego i Komenda Stołeczna Policji - nie mieli odwagi osobiście zmierzyć się z organizacją ruchu, którą popierają. 
Tu przykładowe zdjęcia z tej właśnie akcji:




Więcej zdjęć i szczegółowy opis całego przedsięwzięcia tu: klik i tu: klik

I wiecie co? Dało się: klik


No cóż, jak już wspominałam Warszawa nie przetarła pod tym względem szlaku w Europie. Przed nią wiele innych miast odkryło, że bezpieczniej wpuścić rowery na buspasy niż wciskać je pomiędzy samochody i autobusy. Znów przydaje się tu Zielone Mazowsze ze swoją listą miast, które poszły po rozum do głowy jeszcze przed Warszawą. Wymieniają oni i przedstawiają zdjęcia z miast takich jak: Budapeszt, Frankfurt nad MenemBielefeldLemgo Münster. Ja jednak najbardziej lubię przykład wprost z Paryża:


A wracając do Kielc...Ostatnio zaczęłam przeglądać wątek na forum Kieleckich Inwestycji dotyczący dróg rowerowych. I co się okazuje? Że nie tylko dla mnie pomysł rowerów na buspasach wydaje się rozsądny. Najlepiej i z zastosowaniem konkretnych, merytorycznych argumentów podsumowuje sprawę pismo do Miejskiego Zarządu Dróg w Kielcach złożone przez Stowarzyszenie Kieleckie Inwestycje, do którego link (wersja .doc) tu: klik. No ale przecież "nie da się".

PS. I proszę mi nie wmawiać, że mam jeździć innymi, bocznymi drogami. Mieszkam przy ulicy z buspasem i tą ulicą chce jeździć jako pełnoprawna uczestniczka ruchu drogowego. Chcę to robić bez konieczności narażania swojego życia lub ryzyka mandatu. No.

2 komentarze:

  1. Fajnie, że poruszasz ten temat, trzeba drążyć. Nasze pismo (SKI) nie wywołało w MZD żadnego skutku, więc pozostaje tylko przekonywać kolejne osoby o tym, że to jest absurd.

    Zwłaszcza, że problem staje się coraz bardziej aktualny ze względu na to, że obiecywana wielokrotnie DDR wzdłuż Warszawskiej została po raz kolejny odłożona na bliżej nieokreśloną przyszłość. A Sandomierską w stronę centrum też przecież nie da się jeździć po DDR, bo się zostaje na chodniku 200 m przed skrzyżowaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę że nikt kto nie miał przyjemności jazdy między samochodem a autobusem nie zrozumie problemu. Może by tak powtórzyć akcję z Warszawy? Ciekawe ilu odważnych autorów buspasa się znajdzie...

    OdpowiedzUsuń